wtorek, 24 lutego 2015

Wtorkowe brownie bez glutenu i bez tłuszczu


Ale jest pięknie! Słońce świeci, ptaki śpiewają, a ja siedzę jeszcze w łóżku, piję kawę i jem bajecznie czekoladowe ciasto. Do tego lekka i wciągająca lektura - wymarzony poranek! Wczoraj było podobnie - miałam w sobie tyle energii, że po zrobieniu zakupów piekłam, gotowałam, sprzątałam... Ta wiosenna pogoda dodaje tyle energii! A jeśli jej jeszcze nie czujecie, to spróbujcie tego brownie - dobry nastrój gwarantowany ;)

Składniki:

300 g obranych i pokrojonych w ćwiartki jabłek
2 łyżeczki cukru
200 g gorzkiej czekolady
200 g obranych orzechów włoskich
30 g gorzkiego kakao
150 g cukru
3 jajka
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, odstawiamy do przestudzenia.
Jabłka ścieramy na grubej tarce lub kroimy w drobną kostkę. Przekładamy do rondelka, dodajemy 2 łyżeczki cukru i smażymy ok. 10 min. Odstawiamy, żeby przestygły.
Orzechy mielimy blenderem lub w młynku do kawy (ja wolę dość grubo zmielone blenderem).
W misce mieszamy mielone orzechy, kakao, proszek do pieczenia, sól i cukier. W osobnym naczyniu (np. misie z miksera) mieszamy letnią czekoladę, masę jabłkową i jajka. Wsypujemy suche składniki i miksujemy, aż się połączą.
Gotową masę przekładamy do foremki (u mnie na tartę o średnicy 30 cm), wyłożoną papierem. Pieczemy ok. 35 min. w temp. 180 stopni.

To teraz chyba uszyję nowe firanki i umyję okna! :)

piątek, 20 lutego 2015

I love Instagram


Wczoraj był dziwny dzień. Zrobiłyśmy sobie z Zuzią całodniowy wypad z dziadkiem na Słowację, właściwie tylko na zakupy, i przywiozłyśmy pół reklamówki odpowiedników naszych misiów Lubisiów (tam mają Brumki :), kilka Złotych Bażantów i ubranka z Pepco, w którym jest przecież dokładnie to samo co u nas. Czyli jednym słowem wycieczka bardzo się udała i jestem niesamowicie dumna z Zuzi, że wytrzymała te kilka dobrych godzin w samochodzie, bo to jej pierwsza tak długa podróż. W zeszłe wakacje mieliśmy wielkie plany, ale wyszło zupełnie inaczej i naszą jedyną rozrywką było codzienne jeżdżenie do szpitala. Na szczęście w tym roku zapowiadają się same niespodzianki!

Wczoraj rano zrobiłam też dwie inne rzeczy: podjęłam pewną ważną życiową decyzję i już wiem, co naprawdę chcę robić (i gdzie!) w najbliższym czasie (czytajcie przez najbliższe kilka lat) oraz ściągnęłam sobie Instagrama. O ile to drugie jest nieporównywalnie bardziej błahe niż to pierwsze, mają ze sobą całkiem sporo wspólnego. Jednak o moich planach nic już więcej nie powiem - zobaczycie sami za jakiś czas. Za to nie potrafię zrozumieć, jak mogłam się obyć bez tej aplikacji. Przy okazji uświadomiłam sobie, jaka jestem stara ;). Już po jednym dniu mogę stwierdzić, że kompletnie się uzależniłam - i to akurat w momencie, kiedy uznałam, że nie będę marnować tych marnych resztek mojego wolnego czasu na sprawdzanie Facebooka. I nareszcie potrafię zrobić całkiem dobre zdjęcie! Właściwie to tylko kwestia odpowiedniego filtra, ale jak już wspomniałam, jestem już bardzo stara... :)

Moja instagramowa galeria pojawiła się także na dole bloga - dzięki niej także na blogu będziecie mogli obserwować, co się u mnie dzieje, a ja wstrzymam się od wstawiania tutaj postów o wszystkim i o niczym (takich jak ten :). Zapraszam także oczywiście TUTAJ.

Miłego (wiosennego już raczej) dnia!

niedziela, 15 lutego 2015

2 lata! + wyniki konkursu urodzinowego

Chciałabym Wam podziękować za te dwa lata. Szczególnie tym, którzy regularnie tu zaglądają - a jest Was coraz więcej! Wiele się w tym czasie zmieniło w moim życiu, teraz przyszedł czas na zmiany na blogu :)

A konkurs urodzinowy (w wyniku sprawiedliwego losowania na http://www.losowe.pl/liczba) wygrała Weronika z bloga Magical Alley. Wędrują do Ciebie wełniane bransoletki - gratulacje! :)


PS - co do zmian - napisałam wczoraj długi post na temat tego, jaka to jestem niezadowolona z wyglądu mojego bloga i co chciałabym w nim zmienić. Po kilku godzinach stwierdziłam jednak, że wcale nie chcecie czytać moich narzekań - zmiany zobaczycie sami już niedługo :)



sobota, 14 lutego 2015

Pluszowy nie-Pusheen


Mój brat zażyczył sobie pluszowego facebookowego kota. Zachęcona powodzeniem z królikiem, ochoczo podjęłam się wyzwania. I od razu pojawił się problem - nie mam żadnego doświadczenia z tworzeniem wykrojów. Jako baza posłużył mi tułów wspomnianego królika. Trochę się namęczyłam, uszyłam dwa koty "na brudno", ciągle coś nie pasowało. W końcu zaryzykowałam i powstało to, co widzicie na zdjęciach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te uszy... Od razu założyłam, że nie mogę wyciąć ich razem z całym kotem, bo na pewno nie dam rady tego złożyć. Dlatego postanowiłam doszyć je osobno. Teraz żałuję, że się poddałam. Wygląda raczej jak szary Pokemon niż Pusheen :) Na szczęście brat docenił mój trud i maskotka się spodobała - mam nadzieję, że obdarowanej także :)


piątek, 13 lutego 2015

Trzy proste pomysły na Walentynki


Nie trzeba kupować dekoracji, żeby stworzyć walentynkowy nastrój. Wystarczy czerwona kartka, dziurkacz do papieru w kształcie serca, nożyczki i klej. Szybkie i banalnie proste, do wykorzystania nie tylko w Walentynki. Chociaż akurat tego dnia serduszek nigdy za wiele :)

1. Serduszkowe confetti

Dwustronną kartkę papieru (najlepiej z bloku technicznego) traktujemy dziurkaczem w baaardzo dużej ilości. Małe serduszka rozrzucamy na stole, podłodze lub łóżku.

2. Herbata od serca

Potrzebne nam będą torebki herbaty ze sznureczkiem (lub doszywamy grubszą białą nić do zwykłej, okrągłej torebki). Odcinamy papierek na końcu sznurka. Dziurkaczem wycinamy 2 serduszka (kartka nie musi być dwustronna). Jedno serduszko kładziemy prawą stroną do dołu, smarujemy klejem, nakładamy sznurek z herbaty, a na górę przyklejamy drugie serduszko.

3. Kakaowe serduszko

Na kawałku tekturki odrysowujemy kubek. Wycinamy. Wewnątrz powstałego koła wycinamy otwór, trochę większy niż serduszko w dziurkaczu. Na innym kawałku papieru dziurkujemy serduszko. Wycinamy kawałek tak, aby powstały wzór znajdował się w środku (kawałek musi być choć trochę większy niż otwór w okrągłym kartoniku). Przyklejamy na środku tekturki. Z boku koła doklejamy nieduży pasek tekturki na uchwyt. Robiąc kawę lub gorącą czekoladę najpierw wlewamy do kubka mleko, spieniamy, ostrożnie wlewamy gotowy napój, a na koniec nakładamy nasz szablon i posypujemy otwór odrobiną kakao lub kawy rozpuszczalnej.

czwartek, 12 lutego 2015

Baaardzo słodkie domowe pianki


Ostatnio coraz częściej próbuję robić nowe rzeczy w kuchni. Kiedyś z miną raczej cierpiętniczą i pewnością, że i tak nic z tego nie wyjdzie, teraz zaczynam to po prostu lubić. Ale nadal wypróbowuję tylko te bardzo proste przepisy. Może niedługo, zachęcona pomrukami mojego małżonka przy jedzeniu tych moich wyrobów, pokuszę się skoczyć na kulinarną głęboką wodę? Kto wie :)

Dzisiaj baaardzo słodko i bardzo różowo (chociaż to ostatnie zależy wyłącznie od Was). Domowe pianki, do zrobienia wieczorem i zajadania na drugi dzień. Najlepiej do baaardzo gorzkiej kawy :)


Składniki: (u mnie na 12 sporych pianek, w zależności od wielkości foremki do wykrawania)

1,5 łyżki żelatyny
200 ml zimnej wody
200 g cukru
kilka kropli olejku migdałowego
cukier puder do wysypania foremki
szczypta barwnika spożywczego (opcjonalnie)

Barwnik wsypujemy do cukru i dokładnie mieszamy. 150 ml wody zagotowujemy i powoli, cały czas mieszając, wsypujemy kolorowy cukier. Gotujemy ok. 8 min, co chwilę mieszamy. Wlewamy kilka kropli olejku migdałowego (2-3 wystarczą). Zostawiamy do ostygnięcia.

Do reszty wody (50 ml) wsypujemy żelatynę, mieszamy i zostawiamy do napęcznienia.

Napęczniałą żelatynę przekładamy do miski i miksujemy, bardzo powoli dolewając cukrowy syrop. Miksujemy ok. 20 min. - aż masa stanie się gęsta (jeśli nie dodamy barwnika stanie się z przezroczystej biała). Najlepiej sprawdzi się mikser z misą, w innym wypadku czeka nas dwudziestominutowe trzymanie miksera w ręce :)

Gotową masę przekładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wysypaną cukrem pudrem. Wkładamy do lodówki na co najmniej 4 godz. (najlepiej na całą noc).

Wyjmujemy z blachy i wycinamy kształty foremką do ciastek lub np. kieliszkiem.

Wycięte w kształcie serduszek będą idealne na zbliżające się Walentynki.


A będąc dalej w temacie słodkości, zobaczcie co dostałam ostatnio od Justyny z bloga some part from my art. Decoupage kojarzy mi się głównie ze szkatułkami w róże, urokliwymi, ale nie w moim stylu. Ta puszka jednak zupełnie skradła moje serce - metalowa, w kolorowe babeczki na bardzo ciekawym tle. Była pełna cukierków, niestety z wiadomych względów nie mogę Wam już ich pokazać :) Dziękuję Ci Justyna jeszcze raz, to była świetna niespodzianka!

piątek, 6 lutego 2015

Odświeżamy wnętrze kuchennych szafek


Moja nowa-stara kuchnia całkiem dobrze wygląda na zewnątrz, jednak naprawdę okropnie wewnątrz. Cóż, ma już swoje lata. Nie miałam zamiaru oklejać szafek od środka, ale wnętrze zdecydowanie wymagało odświeżenia. Skorzystałam z prostego sposobu moich babć. Wystarczyło, że wyłożyłam półki ceratą. Nie potrafiłam znaleźć białej, dlatego wybrałam wzór pasujący kolorystycznie do całej kuchni. Duży wybór znajdziecie w Jysku. Przymocowałam ją za pomocą zszywacza do drewna. Trochę się przy tym namęczyłam, wymagało to sporej siły, ale trzeba było uważać, żeby nie przedziurawić materiału. Efekt jest całkiem zadowalający - teraz o wiele przyjemniej otwieram szafki.


środa, 4 lutego 2015

Pluszowy królik


W przypływie chwili uszyłam pluszowego królika. Nie jest jeszcze wykończony, ale po prostu musiałam go Wam pokazać. Jestem z niego bardzo dumna, to zdecydowanie najbardziej skomplikowana rzecz, jaką kiedykolwiek uszyłam (cóż, moje doświadczenie w tej dziedzinie jest wręcz mikroskopijne). Po prostu wydrukowałam darmowy wykrój z internetu, wycięłam i pozszywałam wszystkie elementy, bez czytania tutoriala. Miałam pewne wątpliwości przy wszywaniu łapek, ale o dziwo udało mi się to zrobić za pierwszym razem, także obyło się bez żadnego prucia.


Na całego królika zużyłam całą jedną tłustą ćwiartkę (FQ - 50 x 70 cm) materiału. Wnętrza uszu, tułów i podeszwy łap chciałam zrobić z innego materiału, ale jakoś nic z tego, co miałam w pudle, nie pasowało do siebie. Zresztą na podeszwy zabrakło mi tkaniny, tak więc zszyłam łapki bez nich. Do wypchania maskotki użyłam wypełnienia z małej poduszki. Nie ma też ogonka, na pewno kolejny egzemplarz będzie go miał. Ledwo co uszyłam jednego i jeszcze go nie wykończyłam, a już przyszło mi do głowy robienie personalizowanych królików. Zacznę od szycia ich dla znajomych. Zobaczymy, może coś z tego będzie :)


Dokończę pyszczek i przyjdzie kolej na najlepsze - ubranka! Mam już w głowie mnóstwo pomysłów jak mogą wyglądać moje króliki. Na pewno niedługo się pochwalę. Poza tym uszycie tego jednego malucha pomogło mi uwierzyć w swoje możliwości - jeszcze w tym tygodniu wezmę do ręki materiał na sukienkę, który leży na dnie pudła już okrągły rok. Skoro uszyłam królika, to z prostą sukienką z wykroju z Burdy też sobie poradzę! Ciekawe czy będzie nadawała się do noszenia :)

A wykrój i opis znajdziecie TUTAJ.

niedziela, 1 lutego 2015

Konkurs urodzinowy

Za dwa tygodnie Lemonkowe pole skończy 2 lata! Z tej okazji mam dla Was konkurs. Do wygrania dwie wełniane bransoletki (widoczne na zdjęciu), które świetnie sprawdzą się zarówno w zimowych, jak i wiosennych stylizacjach. Żeby wziąć udział w konkursie wystarczy zostawić komentarz z adresem mailowym pod tym postem. Macie czas do 14 lutego do godz. 23:59. Wyniki 15 lutego. Powodzenia :)


Zachęcam Was także do dodania bloga do obserwowanych oraz polubienia strony bloga na facebooku. Szykują się wielkie zmiany! :)