wtorek, 28 kwietnia 2015

Czas na porządki! + wyprzedaż szafy

Gdybyście mieli jutro się wyprowadzić na drugi koniec świata, ile rzeczy zabralibyście ze sobą? Nie wierzę, że wszystkie. Ja spakowałabym tylko ulubione ubrania, raptem kilka sztuk biżuterii, jeden flakon perfum (a mam ich chyba z siedem), kilka książek, pojedyncze dekoracje, maszynę do szycia i tę do robienia waty cukrowej. Zawsze myślałam, że mocno przywiązuję się do rzeczy materialnych. Do dzisiaj mam w garderobie kilka sukienek czy kurtek jeszcze z gimnazjum (!) i chociaż nadal w nie wchodzę, trzymam je tylko ze względów sentymentalnych. Wystarczył jeden impuls, żebym zapragnęła sprowadzić stan mojego posiadania do jednej walizki.

W szafach (i nie tylko) większości z nas są rzeczy, których z różnych powodów w ogóle nie używamy i bez problemu moglibyśmy się ich pozbyć. Mimo że regularnie przeglądam zawartość wszystkich kątów w moim mieszkaniu, wciąż znajduję coś, czego tak naprawdę wcale już nie chcę. Tym razem porządki są bardzo gruntowne. Postanowiłam pozbyć się dosłownie wszystkiego i zostawić tylko to, co lubię najbardziej.

Od dzisiaj systematycznie wystawiam TUTAJ wszystko to, co nadaje się do sprzedania. Zaczynam od garści sztucznej biżuterii, ale w kolejce do sfotografowania i mierzenia czekają już ubrania, buty, materiały do rękodzieła, a nawet nieużywane kosmetyki. Zaglądajcie, może akurat coś Wam wpadnie w oko :)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Zwykły wiosenny dzień


Cały wolny czas spędzamy ostatnio na świeżym powietrzu. Sezon grillowy rozpoczęliśmy już dawno, wczoraj przyszła także kolej na otwarcie sezonu piknikowego. Nawet zwykłe kanapki w lesie czy nad wodą smakują o wiele lepiej! Dzisiaj biegamy z Zuzią po podwórku już od ósmej. Zajrzałyśmy w każdy możliwy kąt w poszukiwaniu robaków, powiesiłyśmy pranie (uwielbiam ten zapach ubrań suszonych na wietrze i słońcu i to, że nawet dżinsy potrafią wyschnąć w trzy godziny), zrobiłyśmy małe zakupy w piekarni obok, a na koniec usiadłyśmy na schodach i jadłyśmy szczypiorek, zapijając koktajlem bananowym. Psy są tak zmęczone uciekaniem przed Zuzią, że chyba do wieczora nie wychylą nosa z domu :) A przy okazji zrobiłyśmy kilka zdjęć.

Teraz jest 13:00, Zuzia ucięła sobie drzemkę, więc ja mam nareszcie czas, żeby tutaj zajrzeć. Oczywiście gotując zupę i powtarzając francuski w tym samym czasie :) No cóż, mamy tak mają.


Wszystko kwitnie - forsycja...


...czereśnia... 



...jabłoń...



... ale i tak najpiękniejsze są polne kwiaty zerwane przez własną córeczkę.


Koktajl bananowy - 2 banany zmiksować ze 100 ml jogurtu naturalnego, 100 ml mleka i 2 łyżkami ugotowanej kaszy jaglanej


t-shirt - pepco
sweterek - f&f / sh
legginsy - no name
trampki - ccc

Miłego wiosennego dnia!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Bajaderki w czekoladzie


Ale słodko się tu ostatnio zrobiło! Dzisiaj chcę się z Wami podzielić przepisem na ostatni już deser, który zrobiłam w święta. Zdecydowanie najlepszy, choć równie prosty. Poprzednie przepisy znajdziecie tutaj:

Kruche ciasteczka cytrynowe
Ciasto szpinakowe

Składniki: (na ok. 30 szt.)

100 ml mleka
120 g masła
40 g cukru
4 łyżki kakao
80 g rodzynek
150 g dżemu brzoskwiniowego
120 g herbatników
3 tabliczki czekolady (biała, mleczna, gorzka)
kolorowa posypka, inne dekoracje

Mleko, cukier, masło i kakao wrzucamy do garnka i zagotowujemy, ciągle mieszając. Wyłączmy palnik i dodajemy dżem. Rodzynki zalewamy wrzątkiem i odstawiamy, po kilku minutach odcedzamy i dodajemy do masy. Wszystko dokładnie mieszamy i zostawiamy do przestygnięcia. Herbatniki kruszymy na małe kawałki (ja owijam je świeżą suchą ścierką i traktuję tłuczkiem do mięsa), wsypujemy do letniej masy. Mieszamy i wkładamy do lodówki do schłodzenia.

Z zimnej, tężejącej masy formujemy małe kulki i wstawiamy na 15 min do zamrażarki. Każdą z tabliczek czekolady topimy w osobnym naczyniu (najlepiej w kąpieli wodnej). W letniej czekoladzie zanurzamy bajaderki i odstawiamy je na talerz wyłożony papierem do pieczenia. Posypujemy kolorową posypką.

Zamiast ciastek możemy użyć np. resztek biszkoptu, a dżem brzoskwiniowy zamienić na inny - robiąc je w piątek na urodziny Zuzi użyłam wiśniowego, wyszły jeszcze lepsze :)


Przepis pochodzi z marcowego wydania miesięcznika Moje smaki życia (03/15).

piątek, 17 kwietnia 2015

Zuzia ma już dwa lata!


Dzisiaj moja córeczka skończyła dwa lata! W tak krótkim czasie z bezbronnego maleństwa zmieniła się w ciekawą świata, bystrą i bardzo samodzielną małą dziewczynkę. Codziennie zaskakuje nas kolejnym nowym słowem czy zachowaniem. Na wiele tematów ma już własne zdanie i lubi stawiać na swoim. Nie pamięta już co to smoczek, a nocnik jest jej bardzo dobrym kolegą. Za to wciąż nie daje sobie związać włosów... Jestem bardzo dumną mamą! I nie umiem doczekać się każdego następnego dnia.

Włosy i nogi urosły, ale uśmiech i spojrzenie zostało :)

czwartek, 9 kwietnia 2015

Ciasto szpinakowe


To deser, który zrobił niemałe wrażenie na moich bliskich w Wielkanoc. Ten obłędny kolor i zaskoczenie, że wcale nie smakuje szpinakiem :) W przyszłym tygodniu piekę kolejne, na urodziny Zuzi.

Składniki:

400 g mrożonego szpinaku
1 szklanka mąki krupczatki
1 szklanka mąki tortowej
3 jajka
250 g cukru
1 1/3 szklanki oleju
3 łyżeczki proszku do pieczenia
300 ml śmietany 30%
1 torebka usztywniacza do śmietany
2 łyżki cukru pudru

Szpinak rozmrażamy i odciskamy w dłoniach z wody. Do miski wrzucamy jajka, dodajemy cukier i miksujemy. Powoli dolewamy olej, cały czas miksując. Oba rodzaje mąki przesiewamy razem z proszkiem do pieczenia i miksujemy z masą jajeczną. Na koniec dodajemy szpinak i delikatnie mieszamy łyżką. Ciasto przekładamy to tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy na piekarnika nagrzanego do 180 stopni na godzinę.

Śmietanę ubijamy na sztywno, pod koniec dodajemy usztywniacz i cukier puder.

Z upieczonego ciasta ścinamy wierzch, kruszymy go do miseczki. Na ciasto nakładamy śmietanę i posypujemy okruszkami.

Ja polałam jeszcze całość lukrem zrobionym według TEGO przepisu, dodając do niego skórkę otartą z 1 cytryny (zdecydowanie dodaje świeżości).


Przepis (z moimi modyfikacjami) pochodzi STĄD.


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Cytrynowe kruche ciasteczka z lukrem


Takie ciasteczka możemy piec przez cały rok. Ja zawsze robię sporą kulkę surowego ciasta, z połowy wykrawam i piekę ciasteczka, a drugą połowę zamrażam. W ten sposób zawsze mam je pod ręką, żeby szybko w każdej chwili móc upiec sobie nową porcję (np. kiedy nagle dostaję telefon, że za pół godziny wpadnie ktoś na kawę). Wycinanie i dekorowanie ciastek koniecznie zostawcie dzieciom - Zuza miała mnóstwo radochy.

Składniki (na ok. 30 ciastek):

180 g zimnego masła
200 g cukru pudru
350 g mąki pszennej
1 duże jajko
1 żółtko
1 cukier waniliowy
skórka starta z jednej cytryny

Wszystkie składniki wrzucamy do misy i miksujemy, aż się dokładnie połączą. Z gotowej masy formujemy kulę, owijamy folią i wkładamy do lodówki na pół godziny.

Po schłodzeniu ciasto wałkujemy na grubość 3 mm, podsypując mąką. Foremkami wykrawamy kształty. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 12-15 min.

Lukier:

2 białka
250 g cukru pudru
ewentualnie barwniki spożywcze

Białka miksujemy przez 30 sekund. Następnie powoli dosypujemy cukier puder, cały czas miksując na wolnych obrotach przez ok. 10 min. Gotowym lukrem pokrywamy ciastka.

Przepis pochodzi STĄD (z moimi modyfikacjami).


sobota, 4 kwietnia 2015

Wielkanoc last minute


Jak Wam idą przygotowania do świąt? Nam zostało już tylko udekorowanie słodkości i umycie podłóg :) Właściwie wszystko zrobiłam wczoraj. Koszyczek naszykowałyśmy z Zuzią rano. Ja przymocowałam po bokach kwiatki z bibuły, które na szybko zwijałam przed północą, Zuzia ułożyła bibułową trawę i powkładała jedzenie. Poza kolorowymi jajkami i wędliną w naszym koszyczku znalazły się także czekoladowe jajeczka, cukrowy baranek i bułeczka drożdżowa w kształcie zajączka, która również wyszła wczoraj z mojego piekarnika. Spodziewałam się, że te bułki z uszami wyjdą trochę ładniejsze, ale Zuzi i tak się spodobały i od razu zauważyła, że to "kickice". Byliśmy już koszyczek poświęcić, a zatem mogę na spokojnie zacząć lukrować kruche cytrynowo-waniliowe ciasteczka...


... i robić krem do ciasta ze szpinakiem. Ścięłam z niego nierówną górę (pokruszonym ciastem obsypię potem wierzch), a Zuzia zaczęła wyjadać boki. Nie miałam serca jej tego zabronić. Tak bardzo jej smakowało, że chyba upiekę jej taki tort na urodziny (to już za dwa tygodnie!).


W lodówce chłodzą się oblane czekoladą bajaderki.


Nie przygotowywałam żadnych słonych dań, bo tak naprawdę to nie spędzamy świąt w domu. Jak co roku wędrujemy od jednych rodziców do drugich, a potem jeszcze do babć. Z jednej strony nie muszę się martwić obiadami i kolacjami, z drugiej jednak to bardzo męczące. Chętnie postałabym nawet dwa całe dni w kuchni (mimo, że tego nie znoszę) i zaprosiła wszystkich razem do siebie. Ale oni oczywiście wolą być w domu...

Nie poszalałam z dekoracjami. Na komodzie w jadalni stanęły młode gałązki w zabytkowym wazonie, ozdobione filcowymi motylami i małymi jajeczkami.


Zaczęły się także otwierać kupione wczoraj żonkile. Świeże wiosenne kwiaty to zdecydowanie najładniejsza wielkanocna dekoracja.


Pamiętacie tego zajączka? W zeszłym roku w takie woreczki zapakowałam świąteczne upominki dla najmłodszych. Teraz świetnie sprawdzają do przechowywania małych przedmiotów. Zuzia w swoim trzyma kredki, zabrała je ze sobą nawet do samolotu. Wieczorem muszę jeszcze wymyślić, w co tym razem zapakuję zajączkowe prezenty. Póki co cały czas czekają schowane w szafie.


Po świętach na pewno będą co jakiś czas wrzucać tutaj przepisy na wszystkie zrobione słodkości. Nie są typowo świąteczne, dlatego świetnie sprawdzą się na każdą inną okazję (lub bez!).

Już dzisiaj życzę Wam wesołych i spokojnych Świąt Wielkanocnych!