Co jakiś czas
kusi mnie, żeby tutaj wrócić.
Właściwie
to waham się pomiędzy wskrzeszeniem tego bloga a stworzeniem
zupełnie nowego. Po
prostu brakuje mi blogowania. Minęły
prawie dwa lata, odkąd pojawił się
tu ostatni post. Przez ten czas zmieniło
sie w moim życiu dosłownie wszystko. Może kiedyś zdecyduję się Wam o tym opowiedzieć. Póki co mam potrzebę podzielenia sie tym, co tworzę.
I brakuje mi pisania, szczególnie pisania po polsku. Nie mam w planach powrotu
do kraju. Kiedy mam ochotę na polskie
jedzenie, przygotowuję je sama w
domu albo idę do jednej z polskich
restauracji (tak, można znaleźć takie na Fuerteventurze). W pobliskim supermarkecie
można nawet kupić kefir z Mlekovity i Tyskie! Krajobraz nieustannie mnie
zachwyca, mimo że tak bardzo różni się od
polskiego. Przestało mi przeszkadzać, że
pory roku właściwie się od siebie nie rożnią
(poza temperaturą, szczególnie to odczułam po przeprowadzce w głąb wyspy). Rozmawiam po polsku codziennie i bardzo dbam, żeby moja czteroletnia (!) córka mowiła poprawnie. Moja mama pogodziła się już z faktem, że
przyjeżdzamy tylko na wakacje. Za to niesamowicie brakuje mi czytania i pisania po polsku. Rzucam sie na
każdą
książkę
czy artykuł, ktory akurat trafi w moje ręce. Może
więc przyszedł czas na powrót do pisania...
Dzisiaj zajrzałam tu przez przypadek i okazało się, że w ciągu
ostatniego miesiąca blog odwiedziło prawie 400 osób. Duże zaskoczenie, zważywszy
na to, ze od dwóch lat nic sie tutaj nie dzieje. Nie postanowiłam jeszcze, co zrobię z Lemonkowym Polem. Jeśli
jesteście ciekawi, co u mnie, zapraszam
na mojego Instagrama.
A co będzie
dalej, czas pokaże...