wtorek, 21 lipca 2015
¡Jamás digas nunca!
Spontaniczne decyzje zawsze są najlepsze. Czasem można snuć wielkie plany przez bardzo długi czas, a później w ogóle ich nie zrealizować. Ja swoją najważniejszą (póki co) decyzję w życiu podjęłam nagle, trzy tygodnie temu, rzucając wszystko na jedną szalę. Spakowałam walizkę, wsiadłam najpierw do samolotu do Berlina, a kilka godzin później byłam już na pokładzie drugiego, lecącego na Fuerteventurę. Zwykłym zbiegiem okoliczności w ciągu trzech dni dostałam pracę, o którą wcale się nie starałam. Poznałam wspaniałych ludzi, którzy byli w stanie pomóc obcej osobie, nie chcąc nic w zamian. Zaczynam powoli przyzwyczajać się do tego życia, tak innego niż w Polsce. Tutaj żyje się spokojniej, nie ma presji czasu. Ludzie są chyba szczęśliwsi. Ja też czuję się coraz szczęśliwsza. A kiedy stoję wieczorem nad brzegiem oceanu, słysząc jedynie huk fal i nieustający podmuch wiatru, czuję spokój. Już wiem, że właśnie po to tu przyjechałam. Nie za pracą, pieniędzmi czy ludźmi. Właśnie za spokojem. I tylko kwestią czasu jest to, kiedy go zupełnie osiągnę. A czasu mam dużo. W tym roku na pewno nie wrócę. Co będzie dalej nie wiem. Ale wiem jedno: już nigdy nie powiem nigdy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale jak to? Opowiadaj, bo jestem baaardzo ciekawa!!! :)
OdpowiedzUsuńJak znajdę trochę czasu to opowiem :) Póki co skupiam się na pracy, poznawaniu okolicy i oczywiście na Zuzi. Buziaki!
UsuńCzekam z niecierpliwością i jak coś to maila znasz :) :*
Usuń