niedziela, 7 lipca 2013

O motywacji, inspiracjach i moim pierwszym papierowym koszyku

Jeśli myślicie, że znowu się lenię kiedy mnie tutaj nie ma, to jesteście w błędzie. W ogóle się nie lenię. Ja po prostu muszę ciągle coś robić. I nie chodzi mi tutaj o zwykłe codzienne obowiązki, a wiadomo, że mając małe dziecko trochę się na głowie ma. Wykorzystuję cały swój wolny czas na robienie rzeczy, które odkładałam na później od lat. Tnąc kilka dni temu stare czasopisma (o tym za chwilę) znalazłam mądre amerykańskie badania, które dowodzą, że mózg kobiety po porodzie się zmienia. Podobno powiększają się obszary odpowiedzialne m. in. za emocje i motywację. Co do emocji to dużych zmian nie zauważyłam. Ale jeśli chodzi o motywację to jestem żywym przykładem, że to prawda. Wcześniej byłam (jak to dobrze brzmi w czasie przeszłym) podręcznikowym przypadkiem osobnika ze słomianym zapałem. Mój tata zawsze się śmiał, że gdybym robiła chociaż 10% z tego, co wymyślałam i mówiłam, to już dawno byłabym milionerką. Zawsze kończyło się na mówieniu. A teraz? Sama się nie poznaję.

Na Waszych komputerach też są foldery zajmujące połowę miejsca na dysku, do których wrzucacie wszystkie "inspiracje" znalezione w sieci? Cokolwiek mi się spodoba, zapisuję. Oczywiście po to, żeby kiedyś zrobić coś podobnego. Albo z podobnym wzorem, w podobnym zestawieniu kolorów, podobną techniką itd. Folder się powiększa, ale zawartość mojej garderoby, szkatułki na biżuterię czy wystrój wnętrza - nie. Dlatego nareszcie zajrzałam tam w innym celu niż bezowocne oglądanie ładnych obrazków, wybrałam pomysły, które przydadzą mi się teraz w domu lub fajnie byłoby się zrealizować na lato i wzięłam się do dzieła. 


I tak właśnie powstał wczoraj mój pierwszy koszyk z papieru. Przez kilka kolejnych wieczorów cięłam stare czasopisma i zwijałam papierowe rurki, ale sam koszyk powstał bardzo szybko. Jestem nim, nieskromnie mówiąc, zachwycona. Spodziewałam się, że wyjdzie jakiś krzywy i będzie się nadawał tylko do wrzucenia do pieca, a nie do postawienia na meblach. Potraktowałam go jak wersję ćwiczeniową, a tu proszę. Nie jest oczywiście idealny. Górna połowa jest trochę gęstsza niż dolna. Ale kto by się tym przejmował ;)



Od razy zabieram się do robienia kolejnych koszyków, potrzebuję ich dosyć sporo. Pomaluję je hurtowo, kiedy już wszystkie będą gotowe. Na biało. Na najbliższych zakupach muszę też poszukać jakiegoś materiału do uszycia środków. Jak już będą gotowe, na pewno się Wam nimi pochwalę. 


Jeśli chcecie  zrobić swoje koszyki, zajrzyjcie TUTAJ i TUTAJ. To naprawdę nie jest ani trochę skomplikowane, a efekty są świetne. Nawet mój mąż wyraził swoją aprobatę ;)

11 komentarzy:

  1. Ja też niestety mam słomiany zapał ;)
    Twój koszyk wygląda naprawdę fantastycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Very cute darlin!
    Lovely blog, what about following rach other via GFC? Just let me know!
    Xxx

    Carolina

    www.the-world-c.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. wow ! świetnie Ci wyszedł ten koszyk :) gratuluję

    + obserwujemy?

    www.izabielaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję za komentarz ;) super efekt

    OdpowiedzUsuń
  5. Nice! ;)

    blythelifestyle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. This is so cute!

    http://www.girllilikoi.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale super! nie wiedziałam że taki ładny da się zrobić z papieru:)

    OdpowiedzUsuń
  8. moja kolezanka kiedys takie robila, swietne sa:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ładny :) i w dodatku funkcjonalny

    OdpowiedzUsuń