niedziela, 15 czerwca 2014

Ogłoszenia parafialne

Ostatnio moje życie kręci się tylko wokół domu i szpitala. Z jednej strony Zuzia, której wszędzie pełno, domowe obowiązki i remont kuchni, z drugiej Mąż, który codziennie na mnie czeka. Dlatego nie mam czasu ani na tworzenie, ani nawet na zaglądanie na Wasze blogi. Szczerze mówiąc to nie mam czasu na nic. Muszę się wziąć w garść, bo natłok zajęć, przejęcie wszystkich obowiązków nie tylko w domu i na podwórku, ale także w firmie, ciągły stres i spowodowany tym zupełny brak apetytu powodują, że sama zaczynam się coraz gorzej czuć. Gdyby nie moja Mama, nie wiem, jakbym sobie poradziła.

Czerwiec miał być wyjątkowy, pełen wyjazdów i niespodzianek. Najpierw moje urodziny, potem rocznica, długo oczekiwany remont. Choroba pokrzyżowała wszystkie plany. Przedwczoraj stuknęło nam 10 lat związku, a jedyny sposób, w jaki mogliśmy to uczcić, to jogurt do picia w szpitalnym bufecie. Najważniejsze, żeby jak najszybciej wrócił do zdrowia. Przecież żeby cieszyć się sobą wcale nie są potrzebne specjalne okazje. Róbmy to codziennie, bo niestety nigdy nie wiemy, co nam przyniesie czas.

A jeśli chodzi o kuchnię... Mieszkanie wyremontowaliśmy już ponad rok temu, ale cały czas brakowało nam pieniędzy, żeby je wykończyć. Mieszanina przypadkowych mebli, które dostaliśmy od rodziny i znajomych, skutecznie utrudnia stworzenia spójnego wnętrza. Pomimo tak długiego czasu ściany nadal są puste, przestrzeń pozbawiona jest charakteru. Moją największą bolączką zdecydowanie była kuchnia. Nagły przypływ gotówki nie nastąpił, ale za to mój Tata postanowił zmienić meble w swojej kuchni i po prostu wzięłam od niego stary komplet. Tak stałam się posiadaczką może i starej, ale za to prawdziwej kuchni (do tej pory stanowiło ją kilka zupełnie różnych szafek i komód w wieku od 15-50 lat, ustawionych na przemian z nowym sprzętem - nazywałam to industrialnym eklektyzmem, przynajmniej spełniało swoją funkcję całkiem dobrze). Mam już płytki na ścianie, nowe blaty i ustawione szafki. Teraz czeka mnie oklejanie i wykańczanie. Z jednej strony przykro mi, że robię to sama, z drugiej nie umiem się doczekać, jak mój Mąż zareaguje. :) Kiedy tylko moje życie wróci do normy, kuchnia stanie się głównym tematem na blogu.

To tyle tytułem wyjaśnień. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła opublikować posty zupełnie inne niż ten.




2 komentarze: