Niedawno Dana opublikowała listę rzeczy, w których jest beznadziejna oraz faktów ze swojego życia, których się wstydzi. Po przebrnięciu przez całą pięćdziesiątkę (!!!) automatycznie zaczęłam wymieniać własne wady. Byłam zaskoczona, jak łatwo mi to przychodzi. Czy naprawdę prościej jest nam widzieć w sobie negatywy niż pozytywy? Autorka wspomnianego wyżej posta stwierdziła, że zrobiła to po to, żeby czytelnicy jej bloga zobaczyli, że wcale nie jest taka idealna, jakby można było przypuszczać. I że miało to dla niej skutek wręcz terapeutyczny. A ja czułam się coraz gorzej. Dlatego na przekór sobie zaczęłam wymyślać rzeczy, które w sobie lubię. Na początku było ciężko (jak to, przecież ja nigdy nie miałam żadnych kompleksów!), z trudem dobrnęłam do pięciu. Z czasem kolejne punkty same zaczęły mi się nasuwać na myśl. A jako że od wczoraj mam znowu jeden rok więcej, to dobry moment na odrobinę narcyzmu. Polecam Wam robić takie ćwiczenie regularnie, choćbyście zaczęli od najmniejszych szczegółów - za każdym razem pozytywnych opinii na własny temat będzie Wam przybywać. Przecież każdy z nas ma w sobie mnóstwo fajnych cech! To świetnie wpływa na samoocenę! A akceptując siebie, życie wydaje się o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze.
10 rzeczy, które w sobie lubię
1. Moje włosy zawsze dobrze wyglądają. Nawet jeśli wieczorem położę się spać z mokrymi, a rano ich nie poczeszę. No i nie wyobrażam sobie, żeby miały inny kolor niż blond. Poza tym bycie blondynką czasem bardzo ułatwia życie :)
2. Mam 1000 pomysłów na minutę. Problem w tym, że 99,9% nigdy nie realizuję...
3. Bardzo szybko się uczę. Zawsze wystarczała mi godzina przed samym sprawdzianem czy innym egzaminem, żeby i tak dostać piątkę (nawet jeśli nie znałam wcześniej materiału).
4. Jestem wieczną optymistką. Zdarza mi się czasem narzekać, ale nawet kiedy jest naprawdę źle, po minucie załamania zaczynam mnożyć możliwe rozwiązania.
5. Robię bajeczny pasztet z wątróbki. Mój mąż mógłby go jeść codziennie.
6. Kiedy mówię komuś nowopoznanemu, jaki mam zawód, zawsze widzę na jego twarzy to połączenie zaskoczenia i uznania (w sumie nie mam pojęcia czemu, nie jestem przecież treserem słoni). Tylko potem zazwyczaj pada zdanie, które irytuje mnie najbardziej na świecie: "Powiedz coś po hiszpańsku!"
7. Jestem świetna we wszystkich diamentach, cukierkach i innych grach tego typu.
8. Śmieję się chyba więcej razy dziennie niż przeciętne dziecko.
9. Mam dobre oko - zawsze wszyscy zazdroszczą mi łupów z second handów.
10. Ciągle się czymś zachwycam - nieważne, czy to piękne buty, nocne niebo czy uśmiech mojej córeczki.
A co Wy w sobie najbardziej lubicie? Miłego (już bardzo letniego) dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz