Na pewno każdy z Was to zna. Może pamiętacie to z dzieciństwa, a może sami tego doświadczyliście będąc na studiach czy już w dorosłym życiu. Brak pieniędzy. Chwilowy lub permanentny. Nieważne czy chcieliście kupić sobie coś drogiego czy brakowało Wam do ostatniego. Jeśli nie chcieliście pożyczać (lub już nie mieliście od kogo), trzeba było oszczędzać.
Mam wrażenie, że dzisiaj oszczędzanie staje się modne. Co druga reklama w telewizji czy na portalach internetowych dotyczy nowych ofert kont oszczędnościowych lub lokat. Na zmianę z kredytami i zakupami na raty. Do odkładania pieniędzy namawiają nas znane twarze, powstają programy i poradniki na ten temat. Skąd się bierze ta moda? A może to nie moda, tylko konieczność? Czy to przez kryzys (którego niby już nie ma, a podobno nigdy u nas nie było)? A może to za sprawą tego, że raty zaciągniętych kredytów rosną, tak samo jak ceny podstawowych produktów, a nasze pensje już niekoniecznie? Zresztą nieważne czy wystarcza nam na normalne życie. Zawsze czujemy finansowy niedosyt. Chcielibyśmy mieć lepsze rzeczy, jeździć na lepsze wakacje, żyć dostatniej niż inni. Może ten trend nie jest zły? Nie chodzi mi tutaj o niezdrową chęć rywalizacji, ale właśnie o oszczędzanie. Przecież mając świadomość, że mamy coś na boku, czujemy się bezpieczniej.
Zaczęłam się zastanawiać po co właściwie ludzie oszczędzają. Doszłam do wniosku, że są trzy zasadnicze powody:
- żeby nazbierać na konkretny cel - wartość nie ma znaczenia, przecież nasze marzenia są różne (często niestety zależą od dochodów). Dla jednych celem rocznego odkładania pieniędzy może być nowy samochód czy podróż w egzotyczny zakątek świata, dla innych nowa para butów (i to niekoniecznie z wyższej półki) lub aparat fotograficzny. Zawsze warto o czymś marzyć i próbować to realizować, dlatego nawet oszczędzając z innego powodu, dobrym pomysłem jest odkładać dodatkowo nawet małe kwoty na spełnienie swojego marzenia.
- żeby mieć pieniądze na czarną godzinę - wypadki chodzą po ludziach. Awaria samochodu, spalona lodówka, choroba - zawsze warto mieć dodatkowe pieniądze na nieprzewidziane potrzeby. Żeby uniknąć stresu, biegania po rodzinie czy nieuczciwych pożyczkodawców.
- żeby zapewnić sobie pewną przyszłość - żyjemy w niepewnych czasach, przyrost naturalny stale maleje i zaczynamy się po prostu bać - czy nasza emerytura wystarczy nam na godne życie? Czy w ogóle ją dostaniemy? Takie oszczędzanie jest najtrudniejsze, musi być systematyczne i długotrwałe. Nie musimy oczywiście odkładać pieniędzy na siebie, wiele osób otwiera lokaty dla swoich dzieci, zaraz po ich urodzeniu, żeby miały łatwiejszy start w przyszłość lub na konkretny cel: studia, samochód, wesele.
Ideałem byłoby robić to ze wszystkich trzech powodów. Jednak, jak ze wszystkim, także i ze zbieraniem pieniędzy można popaść w skrajność. Moim zdaniem nie ma dużego sensu odkładanie trzech czwartych wypłaty przez trzydzieści lat, odmawiając sobie wszystkiego i żyjąc w spartańskich warunkach, po to, żeby za te trzydzieści lat cieszyć się z majątku. Owszem, za ten czas może być fajnie. Ale co jeśli się tego nie doczeka? Po co nam wtedy te miliony na koncie? Zawsze mogą je odziedziczyć nasze dzieci. A jeśli ich nie mamy? Musimy się cieszyć każdą chwilą, we wszystkim musi być równowaga.
Obojętnie jaki kieruje nami motyw, oszczędzanie jest dobrym pomysłem. Dlatego koniec z narzekaniem na wysokość naszych pensji i pomstowaniem na rząd, los czy czasy, w których żyjemy. Trzeba wziąć się w garść i... zacząć oszczędzać. Wierzcie mi, zawsze jest na to jakiś sposób, nawet kiedy wydaje nam się, że już nie mamy jak tego zrobić, bo żyjemy najskromniej jak się da i ledwo dociągamy do ostatniego.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo jest to temat, który od jakiegoś czasu stale jest obecny w moim życiu. Seria nieprzewidzianych wydatków pogrążyła mnie finansowo. Mając już zaciągnięty kredyt na remont mieszkania i spory dług u rodziny, a w dodatku małe dziecko, wydawało mi się to prawdziwą katastrofą. Dopiero teraz twardo stoję na nogach, ale moje konto oszczędnościowe wieje pustką. Nie mogę pozwolić, żeby taka sytuacja się powtórzyła. A skoro już wymyślam różne sposoby na to, żeby wydać mniej i wrzucić coś do skarbonki, to pomyślałam, że może komuś jeszcze się to przyda. Nie ma takiego dołka, z którego nie dałoby się wyjść. Wiem, że nie każdy na takie optymistyczne nastawienie do życia jak ja. Dlatego tym bardziej chciałabym Was zachęcić do tego, żeby spojrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy. Zamiast myśleć, czego się nie zrobiło lub co się zrobiło źle, najwyższa pora zacząć myśleć o tym, co można zrobić, żeby było lepiej.
Wszystkie sposoby na zaoszczędzenie będę najpierw wypróbowywać na sobie. Niektóre już mogę Wam polecić, bo wiem z własnego doświadczenia, że są skuteczne. Nie obiecuję regularnych postów w tym cyklu, znacie mnie już trochę. Jednak jak tylko wprowadzę w życiu konkretne porady i będę miała przemyślenia na dany temat, na pewno się z Wami podzielę. Liczę też na Wasze rady i sugestie. Mam nadzieję, że w ten sposób pomogę nie tylko sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz