Nigdy nie należałam do osób, które zachwycały się w sklepach małymi ubrankami. Skoro nie miałam ich dla kogo kupować, to w ogóle ich nie oglądałam. Sytuacja nie zmieniła się nawet dwa lata temu, kiedy na świat przyszedł mój przyrodni braciszek. Za to kiedy urodziłam Zuzię (a właściwie to już w szóstym miesiącu ciąży), popadłam w istne ubrankowe szaleństwo. O tym, jak udało mi się nie zbankrutować zalewając garderobę małej morzem ubranek, pisałam wcześniej TUTAJ.
Obok tej sukienki po prostu nie mogłam przejść obojętnie. A la tweedowy materiał, przetykany srebrną nitką, tkany z przędzy w dwóch kolorach, 30% prawdziwej wełny. Śliczny dziewczęcy krój, haftowany Kubuś z Prosiaczkiem, a w środku podszewka. 100% dziecięcego luksusu ;) Problem był jeden - rozmiar. Nie byłam pewna, czy Zuzia w ogóle się w nią zmieści. A jeśli już, to założy ją zaledwie kilka razy (dokładnie 3). Ale cena zrobiła swoje. Stwierdziłam, że choćby miała ją mieć na sobie tylko raz i będę mogła zrobić jej zdjęcia, to warto. Poza tym już w przyszłym tygodniu urodzi się moja przyrodnia siostrzyczka, więc sukienka na pewno będzie wykorzystana.
Elegancka sukienka wymaga eleganckich dodatków. Baletki chanelki (z małymi serduszkami na podeszwach) i rajstopki (także w serduszka, tym razem ażurowe) kupiłam na allegro. Sweterek (tak jak sukienka) został kupiony w sh. Jego dni też są już policzone, ale służył małej praktycznie od samego początku. Czas pomyśleć o kolejnych zakupach, bo Okruszek nagle zaczął rosnąć w bardzo szybkim tempie ;)
sukienka - m&s / sh
sweterek - gap / sh
baletki - primark
rajstopki - next
o rany jak słodziutka do zacałowania :*
OdpowiedzUsuńdziękuje za odwiedziny u mnie także życzę Szczęścia w Nowym Roku a szczególnie zdrowia
pozdrawiam serdecznie
Marta
co za modelka :) śliczności!
OdpowiedzUsuń